czwartek, 30 października 2014

Róże

      Róże odgrywają ogromną rolę w różnych dziedzinach życia człowieka. Jej symbolika jest niesamowicie złożona. 
      W starożytności róże były m.in. symbolem Afrodyty - bogini miłości, a Safona nazwała różę "królową kwiatów". 
     Wielu wielkich pisarzy zachwycało się różami. Dante porównał do nich rajską miłość. William M. Thackeray napisał baśń "Pierścień i róża" (polecam!). Omar Chajjam, perski poeta i matematyk, wybrał różę na symbol perfekcji.Róża jest również wieloznacznym symbolem w chrześcijaństwie. 
    Białe róże przedstawiają czystość, nieśmiałość i samotność; czerwone symbolizują miłość - wielką i szczęśliwą oraz tęsknotę; różowa mówi o przyjaźni i niespełnieniu w miłości, a czarna o przemijaniu i śmierci.


poniedziałek, 6 października 2014

WEJDŹ

Wejdź tutaj:
http://www.citizengo.org/pl/podziekuj-mary-wagner-i-spotkaj-ja-w-polsce?m=5&tcid=7017263
lub tutaj:
http://naszdziennik.pl/polska-kraj/101723,odwazna-i-pokorna.html

wtorek, 30 września 2014

Kraina

                         Opowiadanie konkursowe 

To był wyjątkowo mglisty, ale zwyczajny poranek – nie różnił się niczym od wczorajszego. Bernadetta nie spodziewała się, że ten dzień będzie najciekawszym, ale i najgorszym w jej życiu. Obudziła się jak zwykle o wschodzie słońca i spojrzała na swoją bliźniaczą siostrę. Lena równocześnie zrobiła to samo. Uśmiechnęły się do siebie. Nie musiały spać w jednym pokoju, ale chciały tego; prawie nigdy się nie rozstawały.
            Bernadetta była śliczną, piętnastoletnią szatynką, a Lena piękną blondynką. Siostry te kochały się wyjątkowo głęboko od zawsze, ale ich miłość pogłębiła się jeszcze po śmierci rodziców, kiedy to 3 lata temu, zimą, uratowali swoje córki z lodowatej rzeki, oddając za nie życie. Mieszkały teraz z ukochaną babcią w ogromnym, starym domu kilka kilometrów od Warszawy. Każdy jest w jakimś sensie wyjątkowy, ale Lena i Bernadetta były wyjątkowe w wyjątkowy sposób. Nigdy żadne zwierzę nie oparło się urokowi Bernadetty, a Lena panowała nad żywiołami.
             Jak najciszej, by nie budzić babci, dziewczyny ubrały się i zeszły szybko na dół, do kuchni. Zrobiły sobie kanapki z bitą śmietaną, po czym poszły do stajni wyczyścić Cavallera i Zojkę, jabłkowite angloaraby. Skończywszy, udały się do lasu na codzienny poranny spacer. Nawet nie przypuszczały, że już nigdy nie pojeżdżą razem konno.
              Zające i sarny przybiegały do nich na pieszczoty, sikorki siadały na dłoni Bernadetty, a pod stopami Leny kwitły kwiaty. Obie były szczęśliwe. Nie wiedziały, iż to szczęście zostanie niedługo zburzone.
- Zobacz! Jestem przekonana, że nigdy nie wiedziałam tego drzewa! – wykrzyknęła nagle Lena.
  Znajdowały się w zagajniku, który ptaki upodobały sobie jako miejsce do budowy gniazd. Powalone drzewo, wskazane przez Lenę, musiało tam leżeć od dawna, ponieważ korzenie sterczące do góry pokryte były mchem i liśćmi, a poniżej widoczne były jakieś dziury i nory.
Bernadetta uklękła obok siostry.
- Wyobraź sobie, że są to wrota do Krainy…
- Do Krainy…? – spytała Lena, oczekując dalszego ciągu nazwy.
- No, do Krainy! – roześmiała się Bernadetta.
- Wspaniała nazwa – odparła bliźniaczka, wpatrując się w otwór. – Wyjątkowo oryginalna. Kraina… Jak myślisz, co trzeba zrobić, żeby się tam dostać?
- Trzeba uwierzyć – zdecydowanie powiedziała siostra – a później zrobić już tylko mały kr…
   Słowa Bernadetty rozpłynęły się, gdy zniknęła w dziurze.
- Bernadetta! – wrzasnęła Lena. – Ona zawsze się pcha tam, gdzie nie trzeba. A ja razem z nią – westchnęła i skoczyła za siostrą.
  Wylądowała tuż obok bliźniaczki na wielkim, czerwonym grzybie. Wzięły się za ręce.
- Kolorowo tu – stwierdziła Bernadetta. – A więc to jednak były wrota.
- Na to wygląda. Prawie jak w „Alicji”.
- To jest Kraina – głos żółwia, który wyłonił się na dwóch nogach zza drzewa sprawił, że dziewczyny podskoczyły przestraszone. – Kraina, gdzie rodzą się sny, marzenia i opowiadania. Nazywam się Raptus i powierzono mi zadanie poprowadzenia was do walki. Kraina bowiem jest zagrożona. Miratrix toczy chorobę w nasze prastare drzewa, grożąc równocześnie wam, na górze. Prosimy was o pomoc.
   Bliźniaczki wygramoliły się z drzewa, po czym raźno zapytały:
- Jak możemy pomóc?
- Chodźcie – powiedział Raptus. – Źródło ukaże wam prawdę.          
   Ruszyli przez wielki las, opuszczając tęczową polankę. Drzewa były tak ogromne, że dwudziestu ludzi nie byłoby w stanie objąć najcieńszego z nich i tak wysokie, że nie było widać ich koron. Bardzo szybko doszli do dużej, kamiennej sadzawki, skrzącej się wszystkimi odcieniami błękitu.
- Pochylcie głowy nad wodą – odezwał się żółw.
  Bliźniaczki wykonały polecenie. Momentalnie ujrzały w tafli obrazy – stare drzewa, umierające powoli, czarne smugi, pnące się po nich i zabijające rośliny na powierzchni; ginące zwierzęta, a potem ludzi.
- Drzewa Krainy są połączone z waszym światem. Jeśli umrą, wszyscy zginiemy. Miratrix jest złą siłą, przepełnioną nienawiścią, dążącą do całkowitego zniszczenia. Źródło przepowiedziało, iż tylko wy możecie nas uratować, ale poniesiecie za to najwyższą cenę. Znaczy to, iż przynajmniej jedna z was straci życie.
    Siostry wymieniły spojrzenia. To miał być zwykły sierpniowy dzień – poranny spacer, potem jazda konna, pomoc w gospodarstwie, pływanie, spotkanie z Fredem i Maksem… Stało się inaczej - trafiły do magicznej krainy, której istnienia nawet nie podejrzewały i stanęły przed wyborem: pomóc i zginąć lub nie pomóc i też zginąć. A może to był tylko sen? Ale w takim razie… która śniła? Przekazały sobie to wszystko, nawet nie otwierając ust. Postanowiły postawić wszystko na jedną kartę. To mogła być niesamowita przygoda.
- Co mamy zrobić? – spytała Bernadetta.
- Miratrix to silny przeciwnik; ma wielu sługusów. Musicie zebrać armię. Użyjcie swych mocy.
- Skoro to sen… - zaczęła ostrożnie Bernadetta.
- … to możemy zaryzykować - dokończyła Lena. I zaraz wzięły się do roboty.
        Bernadetta wzywała do walki wszystkie zwierzęta, jakie tylko zamieszkiwały tę krainę, a więc: gadające myszy i borsuki, jednorożce, pegazy, ryby lądowe, zające wielkości kuca, wyjątkowo rozumne psy, dzikie koty, wyścigowe ślimaki, smoki, sarny, łosio-jastrzębio-łasico-krewetko-kury oraz wiele innych.
           Lena zaś tworzyła broń – ogniste miecze, tarcze z liści (wyjątkowo mocne), wodne katapulty i strzały z powietrza. Następnie z odpowiednimi instrukcjami rozdawała je między zwierzaki.
   Po kilku godzinach armia była gotowa. Nie przedstawiała się zbyt fenomenalnie ani nie szła w zwartym szyku, ale była.
- Co robić teraz? – spytała Dotyk Żywiołów (tak zwierzęta mówiły na Lenę).
- Idźcie prosto na zachód – odparł Raptus. – Tam spotkacie Miratrix.
   Po wydaniu rozkazów armia ruszyła. Dziewczęta szły przodem, rozmawiając cicho.
- Obawiam się, że to może nie być sen – szepnęła Lena. – To wszystko jest zbyt realne.
- Zgadzam się z tobą. Jeszcze nigdy nie czułam tyle we śnie. Zapach, smak, dotyk… Wszystko.
- A to oznacza, że znajdujemy się w niebezpieczeństwie.
- Jeżeli to nie jest sen, a żółw mówił prawdę i tak byłybyśmy zagrożone.
- Masz rację, ale… Zobacz, jeśli nie przeżyjemy, co z babcią? Co z Fredem i Maksem? Oni nic nie wiedzą.
- Przeżyjemy. – Bernadetta uścisnęła dłoń Leny. – Przeżyjemy i uratujemy świat. – Chociaż żołądek skręcał jej się ze strachu o siebie, o siostrę, o to, że może nigdy już nie zobaczyć Maksa – swojej miłości, starała się dodać otuchy bliźniaczce.
       Najniespodziewaniej w świecie wyrosła przed nimi czarna ściana ognia. Wszyscy zatrzymali się, wydając zduszone okrzyki trwogi. Zza zasłony dymu wyłoniła się dziewczyna niezwykłego piękna – piękna niebezpiecznego, drapieżnego, jakim obdarzone są gepardy, tygrysy czy pumy. Miała krótkie czarne włosy, tegoż samego koloru oczy i paznokcie oraz jasną skórę. Ubrana była w zniszczony strój wojowniczki. Zaraz za nią z ognia wyszły stwory: ni psy, ni ludzie.
- Och, a więc Dotyk Żywiołów i Muśnięcie Bata już przybyły. – Dziewczyna przechyliła ciekawie głowę na bok, po czym skłoniła się drwiąco. – Kolejne dwie duszyczki do mojej kolekcji. – Przesunęła dłonią po pobliskim drzewie, które zaczęło czernieć i umierać. – Nie wysilajcie się, moje śliczne. I tak was zniszczę – szepnęła z rozkoszą. – Elike!– Wielkie bestie skoczyły. Zapanował chaos. Wszystko działo się tak szybko…
           Konie tratowały wrogów, wielkie koty ich rozszarpywały, smoki paliły, myszy gryzły, pegazy zmiatały jednym uderzeniem skrzydeł, a ryby… ryby robiły coś dziwnego, co jednak skutkowało śmiercią elike, które stanęły im na drodze. Mimo wszystko stwory wciąż miały przewagę. Bliźniaczki walczyły, jak tylko były w stanie. Czarna Wojowniczka przyglądała im się z błyskiem w oku, nawet nie patrząc na ofiary, które błyskawicznie uśmiercała.
- Wiecie czym są elike? – odezwała się w końcu, podchodząc. - To ludzie. Ludzie, którzy wybrali złą ścieżkę. Nie, żeby mieli specjalny wybór. To ludzie, którzy spróbowali krwi swojej żony, córki, siostry, matki, przyjaciółki… są to mężczyźni, bądź chłopcy, którzy poddali się memu czarowi. Zabijali ukochane osoby, by spełnić mój kaprys. A gdy spróbujesz krwi kobiety – nie możesz przestać uśmiercać. Z każdą nową ofiarą tracili swoje człowieczeństwo, aż w końcu stali się bezlitosnymi, bezwzględnymi mordercami. Na zewnątrz – zwierzę, w środku – człowiek. A wiecie, co w tym wszystkim jest najlepsze? – Miratrix uśmiechnęła się szatańsko. – Że oni wiedzą, co czynią, mają świadomość i cierpią, bo nie mogą przestać, choć bardzo chcą. Zabijają, bo nie mają siły, by stawiać opór, a żałują każdej zamordowanej osoby. – Roześmiała się. – Maks i Fred jeszcze mogą do nich dołączyć. – W tym momencie Lena skoczyła desperacko, zamachnąwszy się mieczem, ale Miratrix wdzięcznie wyciągnęła sztylet i wbiła go w ciało… Bernadetty. Kochająca siostra poświęciła życie dla drugiej.
        Przez chwilę nic się nie działo. Miratrix patrzyła zdumiona na ciało dziewczyny, a Lena… nie da się opisać tego, co się w niej działo. Nagle wszystko wróciło do życia. Dotyk Żywiołów za pomocą wiatru wyrwał sztylet Miratrix i wbił go jej w brzuch, po czym przyskoczył do konającej bliźniaczki. Gdy Czarna Wojowniczka zginęła, elike rozpierzchły się, a pozostałe przy życiu zwierzęta podeszły do sióstr.
- Żyj, żyj, Bernadetto, błagam! – panikowała Lena. – Proszę… Nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj Maksa!
- Ona bardzo cierpi. – Raptus dopiero teraz dotarł na plac boju. – Żyje, ale cierpi. Jej serce pochłania lód, a głowę trawi ogień. To są ogromne męczarnie. Nie do pojęcia. – Żółw pokręcił głową.
- Jak mogę jej pomóc?!!! – krzyknęła z rozpaczą Lena.
- Tylko akt prawdziwej miłości może coś zdziałać.
          Lena nie wiedziała, co to znaczy. Pocałunek ukochanego? Nie pojmowała, co znaczy „akt prawdziwej miłości”, lecz czuła, co powinna robić. Ujęła dłonie siostry. Na prawej ręce Bernadetty znajdowała się czarno-biała rękawiczka bez palców. Lena miała taką samą na lewej. Splotła swoje palce z palcami bliźniaczki i zacisnęła powieki. Po chwili utworzyło się między nimi Połączenie, które wysysało cierpienie z Bernadetty. Lena skręcała się z bólu, ale nie puszczała. Tak straszliwych męczarni nigdy sobie nawet nie wyobrażała, ale, jeśli dzięki temu Bernadetta będzie żyć, to nie jest to wygórowana cena. Tuż przed tym, jak Śmierć niechętnie puściła swą pierwszą ofiarę dziewczyny się spotkały – w innej rzeczywistości.
- Lena, co ty robisz! Puść! Zginiesz! Nie chcę żyć bez ciebie!
- A ja bez ciebie. Żyj, Bernadetto. Pozdrów ode mnie Maksa i babcię i powiedz Fredowi, ile dla mnie znaczył…
- Leno, nie, proszę! Nie chcę cię stracić! Nie umieraj!
- Tak właściwie, to ja mam lepiej. Spotkam rodziców. – Lena ucałowała siostrę. – Kocham cię, a życie bez ciebie nie ma sensu.

Bernadetta nabrała powietrza w płuca. Żyła! Ale Lena… Dziewczyna zaczęła łkać. Jej palce wciąż były splecione z palcami siostry. Lena oddała za nią życie. Zabrała ten przeokropny ból. Jej Miłość okazała się silniejsza od Śmierci. 

Wspomnienie

  To nie jest moje najlepsze opowiadanie, ale do podstawówki może się przydać ;) 

   Jestem sosną. Mam ponad 100 lat i byłam świadkiem wielu niezwykłych wydarzeń. Ale jedno, bardzo smutne, szczególnie zapisało mi się w pamięci. 
   Rosnę przy jeziorku, w sporej dolinie, ukrytej w Szepczącym Lesie. Ludzie boją się go, dlatego nikt nie odkrył mojej doliny. Nikt z wyjątkiem Laury i Freda - dwójki dzieci, które w poszukiwaniu przygód, zapuściły się w tajemnicze ostępy Lasu. 
   Gdy Laura i Fred odkryli dolinę, zachwyceni ochrzcili ją Doliną Tęczy. Odtąd przychodzili tu prawie codziennie, żeby bawić się, śmiać i pielęgnować swoje zwierzęta. Czasem jeździli konno lub czytali w domku, który zbudowali na jednym z moich konarów. Przez wiele miesięcy odwiedzali Dolinę Tęczy, wypełniając ją śmiechem i radością. Opowiadali mi historie ze swojego życia i ze świata. To były naprawdę pomysłowe, mądre i dobre dzieci. 
   Pewnego dnia wpadli na pomysł, żeby zrobić huśtawkę. Na jednej z moich gałęzi, rosnących nad wodą, zawiesili sznur, a na nim oponę. Huśtali się na niej całymi dniami, coraz mocniej, coraz śmielej, coraz nierozważniej... Aż pewnego dnia lina pękła. Fred wpadła do wody i, przygnieciony ciężką oponą, utonął. Laura była zrozpaczona. Od siedmiu lat przychodzili do Doliny i szczera przyjaźń przemieniła się w gorącą miłość. Laura wskoczyła na konia i pocwałowała po pomoc. W godzinę później w Dolinie Tęczy zaroiło się od ludzi. Widziałam rodziców Freda, opłakujących śmierć 14-letniego syna, sanitariuszy, policję, dziennikarzy. Wyłowiono ciało chłopca z wody. Po kilku godzinach wszyscy odjechali. Została tylko Laura. 
   Od tego tragicznego wydarzenia dziewczyna niemal całe dnie przesiadywała w Dolinie. Tu przecież spędziła najpiękniejsze chwile życia; tu czuła obecność swojego zmarłego przyjaciela, swojej miłości. Dla niej Fred żył - ale tylko w Dolinie Tęczy, gdzie zmarła również Laura prawie 90 lat później. I teraz żyją tu razem - szczęśliwi i wolni. 

wtorek, 23 września 2014

Podobieństwo - Achilles vs współcześni ludzie

  Można dzisiaj dostrzec bardzo wyraźnie podobieństwo między Achillesem a współczesnymi ludźmi. 
  Achilles był bardzo silnym i zręcznym wojownikiem, ponieważ w tamtych czasach było to zasadą, zapewniało przetrwanie. Dziś siła również jest bardzo "modna", coraz więcej ludzi biega, chodzi na siłownię i fitness. Niektórzy trenują dla kondycji, żeby coś osiągnąć, inni dla bezpieczeństwa lub po prostu "na rzeźbę". 
Chodzi tu również o siłę intelektu, charakteru i przebicia - niezwykle istotną w XXI wieku. 
  Młodość od zawsze była pożądana. Ludzie lubią wyglądać młodo. Robią operacje, zabiegi, zużywają tony kosmetyków. Chcieliby zyskać młodość, ale za jak najniższą cenę. 
  Dziś człowiek jest niewiarygodnie bezwzględny. Nie chodzi tylko o bezwzględność "achillesową", ponieważ zabicie w uczciwej walce, w zaślepieniu bólem i gniewem, nie jest tak wielkim grzechem, jak morderstwo dla władzy i pieniędzy. Dla tych dwóch rzeczy ludzie są gotowi się upodlić, zabijać, zdradzać, ranić; rezygnują z przyjaźni, miłości, a nawet rodziny. 
  Nieśmiertelność jako taka nie jest możliwa, lecz medycyna idzie do przodu. Klonowanie, leczenie śmiertelnych chorób, "programowanie" cech dziecka, usuwanie jeszcze na etapie życia embrionalnego dziedzicznych schorzeń... wzbudza to tyle samo nadziei, co lęku. Niedługo ludzie będą w stanie dokonywać niemal cudów, lecz - skoro Tetydzie się nie udało - z pewnością i nauka pozostawi nam jakąś piętę achillesową. 

Opis obrazu

    Fresk namalowany przez Michała Anioła "Stworzenie Adama" powstał w latach 1508-1512. Przedstawia ona Boga i Adama. 
    Na pierwszym planie przedstawiono leżącego, nagiego Adama - wyciągającego rękę w stronę swego Stwórcy. Naprzeciwko, nieco powyżej, unosi się Bóg, ubrany w białą tunikę, również z wyciągniętym palcem. Otoczony jest innymi nagimi postaciami. 
    Większą część fresku zajmują postacie. W oddali widać zarysy gór i niebo. 
  Tytuł fresku sugeruje, iż Bóg właśnie stworzył Adama. Artysta umieścił go w lewym dolnym rogu, wpatrującego się w Stworzyciela. 
    Nastrój fresku jest podniosły. Szczególną uwagę zwraca wyraz twarzy Boga - pełen miłości i radości. 
    

Biały Kieł opowiada swoją historię

    Mam na imię Biały Kieł. Jestem wilkiem. Urodziłem się w lesie, lecz wychowali mnie ciemni bogowie. Mym panem był Szary Bóbr. Gdy myślę o tym teraz mogę śmiało powiedzieć, iż nie było mi u niego dobrze. Szary Bóbr był bardzo surowi i często mnie karał; miał ciężką rękę. Do tego prześladowały mnie inne psy. Zostałem wykluczony ze stada. Nie dane mi było poznać, czym jest zabawa. Na początku chroniła mnie matka, ale później bogowie ją zabrali. Zostałem sam. Musiałem stać się twardy i agresywny, by przeżyć. Zabijałem z zemsty i złośliwości. Przez cały czas byłem spięty i gotowy do obrony. Nauczyłem się też walczyć jak kot - cicho i szybko. W końcu Szary Bóbr sprzedał mnie Pięknisiowi. 

    Odbyło się to w porcie białych bogów. Zabijałem ich psy, dlatego zły biały bóg mnie sobie upodobał. Piękniś był okrutny. Potrzebny mu byłem do walk psów, które niezmiennie wygrywałem. To były najstraszniejsze dni mojego życia. Zaszczuty, wystawiony na drwiący śmiech, wiecznie wściekły - czułem, jak ginę. Aż w końcu któryś pies omal mnie nie zabił. Uratował mnie dobry biały bóg, którego pokochałem całym sobą. Nie było mi łatwo przełamać nieufność, ale pan był dobry i łagodny. Przestałem bać się ludzkiej ręki, poznałem, czym są pieszczoty, bezpieczeństwo i odprężenie. Pan ofiarował mi także miłość. 

    Mieszkam dziś w ciepłym kraju z moim panem, jego rodziną i moją. Jestem posłuszny, wierny i szczęśliwy. Nigdy nie przypuszczałem, że zaznam tego uczucia, a już na pewno, że otrzymam je od bezwzględnych i nieprzewidywalnych bogów. 

poniedziałek, 15 września 2014

Kto jest dla mnie przykładem patrioty?

Lepiej by było, żeby coś takiego każdy sam pisał, ale, jeśli nie macie czasu lub weny - zapraszam.... 

   Jest to bardzo trudne pytanie, gdyż polskich patriotów było bardzo wielu: poczynając na Józefie Piłsudskim, a kończąc na Adamie Mickiewiczu.
   Myślę jednak, że wybrałabym Fryderyka Chopina. Jego utwory traktowane były jako synonim polskości, jako nasz znak.
Ignacy Jan Paderewski powiedział: "Zabroniono nam Słowackiego, Krasińskiego, Mickiewicza. Nie zabroniono nam Chopina. A jednak w Chopinie tkwi wszystko, czego nam wzbraniano (...)" 
   Patriotyczną wymowę jego dzieł odczytywali nie tylko Polacy. Robert Schumann w 1836 r. napisał:
"Gdyby (...) monarcha z północy wiedział, jak niebezpieczny wróg grozi mu w dziełach Chopina (...) zabroniłby tej muzyki. Dzieła Chopina to armaty ukryte w kwiatach." 
   Fryderyk Chopin jest jednym z najbardziej znanych na świecie Polaków. Wszyscy zachwycają się jego talentem i stworzonymi nań dziełami; postrzegają go jako wybitnego muzyka i kompozytora. Lecz nikt tak naprawdę nie widzi w nim patrioty, którym zawsze był.
   On właśnie jest dla mnie przykładem prawdziwego polskiego patrioty.

List Papkina do Klary

Napisanie listu wcale nie jest takie trudne. Spróbowaliście sami? Za to miałam 6. 

Boska Klaro! Wzorze cnoty!  Zgadzam się na wszystkie próby. Moja miłość jest nieskończona! Któż mógłby nie kochać bogini? Twoje włosy są jak zboże w rozkwicie, oczy jak morska toń, usta – niczym płatki róż, policzki jak lilie, a dłonie Twe – to kwiaty jabłoni. Przypominasz łabędzia, poruszającego się z gracją i kota – uosobienie zwinności i elegancji.

O, Bogini! O, Aniele! O, Królowo! Racz spojrzeć na marnego Papkina, obdarz jednym uśmiechem, jednym łaskawym spojrzeniem – zrobię wszystko! Skoczę w ogień, w morskie fale; zamilknę na wieki; przed Twe oblicze przyprowadzę każdą poczwarę, każde zwierzę, każdego człeka; nic do ust nie włożę – oby tylko móc patrzeć na Ciebie – radosną i uśmiechniętą.

Przyjmij, Pani, ten skromny dowód miłości i w zamian – daj się wielbić.
Na zawsze Twój

Papkin

Charakterystyka porównawcza Ramzesa vs Horus

Charakterystyka... Z tym może być problem, nie? Nauczyciele strasznie się czepiają, wiem z obserwacji, bo pod moim adresem nigdy żadnych uwag nie kierują. Chcesz mieć piątki z polskiego? Pomogę Ci w tym! Nie każdy musi być orłem z tego przedmiotu, choć przydałoby się. Pamiętajcie też, że spisywanie prac nie pomoże Wam na testach ani Was nie rozwinie. 


   Ramzes i Horus są głównymi bohaterami noweli "Z legend dawnego Egiptu" pióra Bolesława Prusa. 
  Ramzes były stuletnim  faraonem. Właśnie zapadł na ciężką chorobę, co najprawdopodobniej cieszyło Egipcjan, gdyż był on władcą okrutnym i bezwzględnym. Zbudował jednak potężne i wielkie państwo, kochał je nad życie (na swój ekscentryczny sposób). 
  Horus był trzydziestoletnim wnukiem i następcą Ramzesa. Pragnął pokoju w przeciwieństwie do surowego dziadka. Horus był miłosierny i wrażliwy na ludzką krzywdę, chciał wprowadzić w państwie wiele zmian, unowocześnić je. Ramzes był przeciwny reformom. Rządził twardą i konsekwentną ręką. Dobro Egiptu stawiał ponad dobro swoje i rodziny. Jego następca zrobiłby na odwrót. 
   Cechami charakterystycznymi Ramzesa były okrucieństwo, mściwość, stanowczość i despotyzm. Horus był jego dokładnym przeciwieństwem - wrażliwy, litościwy, miłosierny, słaby psychicznie. 
  Dlatego też za jego panowanie Egipt przypuszczalnie bardzo by osłabł, stracił pozycję i wpływy na świecie. Inne państwa przestałyby się go bać. Poza tym życie pod ręką Horusa byłoby niepewne - ostatni edykt, który wypuścił z ręki mówił o uwolnieniu Bereniki. Zrezygnował z obniżenia podatku i ulżenia ludziom. Ambicja należała do jego głównych cech, chciał pozostawić po sobie jakiś ślad; niestety nie kierował się rozsądkiem, ale uczuciami. 
     Natomiast Ramzes był władcą sprawiedliwym i surowym również dla siebie. Co prawda, nie kierował się dobrem ludzi ani nawet rodziny, nie mniej państwo jego było potęgą, a lud był pewny, że nikt ich nie napadnie, że zostaną osądzeni zgodnie z prawem, że faraon nie dogodzi wybranym przezeń osobom. Po prostu był pewnym i dobrym władcą.